rejon Imilchil

Mam stałe punkty wyjazdów do Maroka. Niektórzy pytają „dlaczego tam wracasz?”, „czy nie nudzi cię to, że jeździsz w te same miejsca?”. Ja tymczasem nie mogę się ich doczekać. Jak tylko odpocznę na wybrzeżu, zjem rybę i się wyśpię – kieruję się ku górom. W jeden dzień znad poziomu morza wspinam się autem na ponad 2000 m.n.p.m – do Imilchil.

Czasem organizm dziwnie reaguje na zmianę ciśnienia i klimatu – oczy pchają się na zewnątrz czaszki. Niby tylko 2 km w pionie, ale może zmęczenie po drodze przez Europę potęguje „doznania”.

Dlaczego lubię tą trasę? Bo lubię obserwować jak zmienia się roślinność. Jak zmieniają się ludzie. Jak zmieniają się krajobrazy. Pachnie to banałem – wiem. Ale nad oceanem ludzie jacyś tacy europejscy. Tłumy na głośnych ulicach. A w górach cisza, spokój i beczenie owiec. Wzdłuż wybrzeża nowe autostrady, a w górach padające deszcze znów rozmyły drogi i naniosły błota i żwiru. Zdarzało się nie raz, że na tej trasie musieliśmy czekać, aż opadnie poziom wody w rzecze, lub przejedzie ktoś pierwszy i wtedy my nabierzemy śmiałości by ruszyć…

W rejonie Imilchil znajdują się dwa jeziora. Jak legenda głosi powstały z łez rozdzielonych kochanków. Jest też grupa naukowców, która wiąże ich powstanie z uderzeniem meteorytu. Jako, że woda w nich okazała się słodka, moja ekipa opowiedziała się za tą drugą genezą powstania…

Dla geologa to też wspaniały rejon. Obfituje w liczne wystąpienia minerałów i skamieniałości. Jeden z poprzednich wyjazdów zaowocował naszą publikacją dotyczącą tropów dinozaurów, na którą można zerknąć np TU. Gdy kładziono asfalt z Imilchil w kierunku Midelt na odsłoniętych ścianach w wielu miejscach można było obejrzeć tropy.

Na wzgórzu obok jeziora Isli odsłaniają się skały jurajskie, w których można znaleźć m.in. koralowce.

Skazą w opowieści o regionie Imilchil są zachowania dzieci. Bywało, że napadała mnie grupa z kamieniami w dłoniach żądając cukierków :/ Niestety wraz z budową asfaltowej drogi szlak przez Imilchil stał się dość popularny wśród turystów a Ci nie pomyśleli, że wyrzucanie cukierków przez okna kamperów to nie najlepszy pomysł. Na szczęście starsi mieszkańcy odnoszą się z sympatią do przyjezdnych. Jak przyjeżdżałem pierwszy raz do Maroka to patrzyłem na nich poważnie znad kierownicy. Na szczęście szybko przyszło olśnienie 😉 i zorientowałem się, że odpowiadają uśmiechem na uśmiech i uniesieniem dłoni na pozdrowienie.

autorzy zdjęć: Ewa Stawiarska & Piotr Menducki

Zaszufladkowano do kategorii Maroko, podróże z geologią, skamieniałości | Otagowano , , , , , | Jeden komentarz

spacerkiem po Asilah

Po rajdzie przez Europę przyszedł czas na pierwszy nocleg w Maroku. Wybór padł na Asilah. Przy murach cytadeli, obok portu znajduje się parking strzeżony. Przyjechaliśmy w środku nocy i zdecydowaliśmy się spać w aucie. Nim jednak parking opustoszał wybraliśmy się obejrzeć medinę powłócząc nogami… Nawet nocą miasteczko robi wrażenie. Wąskie uliczki, uliczne graffiti, szum oceanu… W aucie próbowaliśmy się jakoś poukładać – na łyżeczkę, na podłodze, gdzie kto może. Ja próbowałem na fotelu kierowcy. Próbowałem zasnąć 5 minut, 10, 30… Nie dało się. Po takiej trasie potrzebowałem wyprostować nogi. Wysiadłem, pozbierałem jakieś śmieci w najbliższej okolicy i rozłożyłem karimatę. Nim jednak zawinąłem się w śpiwór zobaczyłem, że idzie do mnie parkingowy. „No to pospałem” – przyszło mi do głowy. A Pan zwinął mój śpiwór, kazał iść za sobą i zaprowadził między stoliki zamkniętej restauracji. Nim zdążyłem podziękować zorganizował na podłodze materac. „Marhaba” czyli „Witamy” – kocham ten kraj! 🙂

A od rana polowanie na widoki. Współautor zdjęć – Ewa Stawiarska 🙂 Zapraszamy na spacer po Asilah.

 

Zaszufladkowano do kategorii Maroko | Otagowano , , , , | Dodaj komentarz

Moab odfajkowane

Zniknęła ostatnia czekolada z Polski. Znaczy czas zbierać się do domu. Dopiero co nas Darek odbierał z lotniska w Salt Lake… Będzie brakować wieczornej gry cykad, spotkań na muzealnej wieży pod Drogą Mleczną, wieczorów kinomaniaka w klimatyzowanym biurze, kuchni Eryka. Zostawiamy nasze wiadro=pralkę, nietoperze w muzeum, ubrania zachlapane farbami i akrylem, buty wołające o świeży zapach, Pana Szczura na dachu przyczepy i Panią Mysz pod prysznicem.

Na przekładanych z aparatu do aparatu kartach pamięci wielki bałagan wśród ponad 2 tysięcy zdjęć… Fajnie się je porządkuje w wolnym czasie. Zachód słońca obok Merrimacka i Monitora, wielka cisza kanionu w rejonie Death Horse Point, spalone słońcem Arches, indiańska sztuka naskalna, posiadówki na krawężniku…

Projekt muzeum dla Moab Giants zakończony. Podziękowania dla całej ekipy. Jak mówił jeden z amerykańskich pracowników po dwutygodniowym językowym szkoleniu „DOBRA ROBOTA” 🙂

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Znowu mam doła

Chwaliliśmy się już dioramą? Chwaliliśmy. A o tym,  że na tapecie mieliśmy mega-doły chyba jeszcze nie było…

Ciekawa historia z tymi dołami. Z końcem okresu jurajskiego nie brakowało na Ziemi wielkich roślinożernych zauropodów. Co jakiś czas paleontolodzy znajdują ich skamieniałe szczątki a jeszcze częściej pozostawione przez dinozaury tropy. Odciski wielkich stóp. Im bardziej wilgotny i grząski osad, przez który wędrowały, tym mocniej i głębiej łapy się odciskały. W ślad za takimi olbrzymami podążały mniejsze dinozaury i te mniej uważne wpadały w takie doły i tonęły w zgromadzonym tam błocie i wodzie.

Tak przynajmniej zinterpretowano „doły śmierci” z Chin – z prowincji Xinjiang. Więcej można poczytać np w artykule z National Geographic TUTAJ.

Z końcem roku naszkicowaliśmy sobie jakiś pomysł na aranżację wystawy. Jak to wyszło oceńcie sami.

 

Paleontolodzy poddali badaniom wypełnienia takich dołów. Okazało się, że niektóre z nich były przepełnione szkieletami małych dinozaurów.

Autorzy modeli i aranżacji: Jacek Kolatorowicz, Adam Wojciechowski, Tomasz Okręglicki, Ewa Stawiarska, Piotr Menducki, Custom Factory (Wrocław).

Zaszufladkowano do kategorii fossils replica | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Diorama dla Moab Giants

Skończyliśmy dioramę dla Moab Giants. Po kilku miesiącach przygotowań zostało tylko zamontować uszczelkę w szkle. 10 modeli tetrapodów dotarło drogą morską  i lotniczą na miejsce i zamieszkało w Tracks Museum. Jak się tam czują? Większość jak ryby w wodzie 🙂

Zaszufladkowano do kategorii fossils replica | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

terminy gonią

Mija trzy tygodnie odkąd wyjechaliśmy z domów. Prace postępują w szybkim tempie, co trochę wyskakują jakieś nieprzewidziane zadania, ale atmosfera dobra w zespole mimo delikatnych opóźnień.

Dziwne to muzeum w Moab. Nietoperze latają po nim w ciągu dnia, cykady gdzieś grają po kątach, jaszczurkę trzeba było wyprowadzić na słońce. Chciałem wyżąć gąbkę w misce z wodą a złapałem za mysz…

Ale kto by się przejmował terminami??? 🙂

Dzień się kończy. Ewa wycina diamentową tarczą napis w piaskowcu, ale po tym jak jej „pomogłem” pomalować afisz na wejście to woli sama dokończyć ryty. Więc leżę na rozgrzanym chodniku a ona ściska w rękach szlifierkę.

Czekamy na kuriera. Bo farby się kończą i wielbłądzia sierść potrzebna do aranżacji.

Co jakiś czas na pobocze zjeżdża auto i ludzie robią zdjęcia dinozaurów wystających ponad ogrodzenie. Kończymy pracę na dziś.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

przygoda, przygoda

Myślę, że każdy się zgodzi z tezą, że wystarczy wyruszyć w podróż, a człowieka spotyka przygoda. Gdy podróżujesz to wymiana opony, ucieczka autobusu, oberwanie chmury stają się przygodą (szczególnie gdy 1 dzieje się na pustkowiu, 2 to był ostatni autobus dnia i śpisz na dworcu w obcym kraju czy w czasie 3 przemaka ci wszystko co masz w plecaku, łącznie ze śpiworem). Człowiek rusza z domu a przygoda HYC i już idzie za Tobą i ciekawie rozgląda się na boki.

Można zwiększyć ilość przygód zabierając ze sobą w podróż kogoś kogo przygoda lubi, kogoś kogo przygoda pragnie, kogoś KTO PROWOKUJE PRZYGODĘ.

Ja znam takiego KTOSIA. Potrafi ślizgać się w komandoskich butach na balkonie, nie schodzi po ścieżce tylko zjeżdża na tyłku po błocie i piargu, budzi się rozprostowując nogi zapominając, że położył się w bagażniku auta, na pytanie celnika „czy ma Pan bombę” odpowiada z roztargnieniem „tak, tak”… Przygoda siedzi mu w kieszeni. I udziela się osobom towarzyszącym.

O KTOSIU pisałem kilka dni temu w poście pt. „znany i lubiany” – nazwijmy go dziś GEPARDEM. Gepard miał przylecieć 11go. W zasadzie można się dziwić dziewczynom, że po niego wyjechały na lotnisko. Znając jego dobrą znajomość z przygodą można było założyć, że nie będzie o czasie. Samolot Geparda nie wylądował w Denwer tylko w Salt Lake, po drodze było tornado, załoga samolotu zabrała klucze od samolotu… Dzień później gdy już do nas przyjechał rozwiązał się worek z przygodami. Ewę polubił nietoperz, który chciał koniecznie powiedzieć jej coś do ucha. A wczoraj będąc „w gościach” w willi Darka, wychodząc na patio w wieczorowej sukni i na obcasie wykonała skomplikowany taniec kończąc układ taneczny na kolanach wychodząc na zewnątrz razem z moskitierą.

W sumie można się zdziwić, że wracając do Moab nie złapaliśmy gumy, bo z przedniej opony wystają druty a z tylnej gwóźdź. Dziwne. Ale może to przygoda na dziś.

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz