14 stycznia 2008 r.
Jedziemy w kierunku portu do firmy, która ma wysłać kamienie do Polski. Nasz przewodnik mówi „cieplutko dzisiaj, nie za ciepło”. Czy wspominałem wcześniej, że można zbaranieć?
W firmie, która zajmuje się wyłącznie wysyłką towarów na wszystkie strony świata bardzo ciężko się porozumieć co do warunków wysyłki, sposobu pakowania czy choćby ceny. Mimo, że dwa dni pakowaliśmy sami okazy w folię bąbelkową to i tak mamy zapłacić za pakowanie. Do tego dziwna opłata za „papier exportowy”… Wcześniej obiecywali nam drewnianą skrzynię, dziś dali dwie europalety. Parę dni wcześniej słyszeliśmy, że przesyłka dotrze w ciągu 2-3 dni do Polski. Minęły dwa tygodnie a kamienie są cały czas na lotnisku w Bejrucie.
To może jeszcze ze dwie anegdotki…
Jedziemy do baru. Prosimy Alego o 2 kanapki: zawijany chleb arabski z warzywami, trzema sosami i szaszłykami. Dostajemy zawinięte w chleb frytki i mięso z kurczaka…
Kupujemy do domów fajki wodne. Wybrałem brązową – Jarek chce taką samą. „Czy ma pan jeszcze takie brązowe?” – pytamy. „Z takich samych mam jeszcze niebieskie” – odpowiada sprzedawca…