7stycznia, godzina 22.00
Wieczór w restauracji Bay Rock Cafe. Sałatka z pietruszki, pomidorów z sokiem z cytryny, pasta z grillowanego bakłażana, gołąbki z marynowanych liści winogron. Potem ryba z sosem. Siedzimy przy fajkach wodnych „pykając” aromatyczny jabłkowy tytoń. Kawa po arabsku, koktajl owocowy (mleko, ananas, jabłko, mango, winogrona, orzechy nerkowca, pistacje, truskawka, banan – jednym słowem bajka), z każdą łyżeczką odkrywamy nowe smaki. Dochodzę do wniosku, że kuchnia arabska, którą poznałem dobrze w Maroku zostaje daleko w tyle. A jeszcze nie próbowaliśmy słodyczy, z których słynie Liban.
Wieczór mija powoli. Kolejna argila się dopala – tym razem winogronowa. Chciałbym już iść spać ale podchodzi do nas kierownik sali i mówi, że o północy pojawi się na scenie zespół muzyczny i zaczną się tańce. Ręce mi opadły, powieki zamknęły, ale cóż będziemy czekać. „No to czas na argilę z tytoniem miętowo-jabłkowym – mówi Ali – ten smak powinien was orzeźwić”. Śmiejemy się z Jarkiem, że zamawiamy frument.
Refleksja: Ali mówi, że mimo zmęczenia powinniśmy siedzieć w lokalu i czekać na występy. „Zamkniecie oczy i już trzeba będzie wracać do Polski” – ma rację, znam to z innych wyjazdów. Czas płynie inaczej. Przecieka przez palce. Zostajemy i czekamy, nie żałujemy. Za oknem deszcz…
A czy będą dalsze refleksje?
Refleksje owszem, ale ciekawsze myślę będą anegdotki…