Zapraszam do przeczytania kolejnego tekstu Pawła.
Pojazdy w Afryce (zwłaszcza w Mauretanii) i kultura jazdy to osobny rozdział. Już w Maroku zwracają uwagę ciężarówki załadowane ogromną ilością słomy, których świecące maski przypominają bożonarodzeniową choinkę.
Chwilę po opuszczeniu Maroka uwagę przykuwają porzucone wraki samochodów. Takie spotykamy potem na każdym kroku malowniczo wkomponowane w pustynny pejzaż. W Mauretanii rządzą antyczne renaulty, citroeny a przede wszystkim wszechobecne mercedesy klasy 190D. Wiele aut nie posiada instalacji elektrycznej i w efekcie żadnych świateł, blachy są niemiłosiernie wyklepane, karoserie nierzadko pozbawione lakieru, brakuje przednich lub bocznych szyb albo są one poklejone taśmą, czasami telepią się pokrywy masek silników, dyndają klapy bagażników z których nierzadko wystaje jakaś wesoła postać.
W Mali samochodów osobowych jest niewiele, a drogi puste. Jeżdżą właściwie tylko autobuso-ciężarówki, mopedy i zaprzęgi osłów. Senegal dał nam niezły pokaz afrykańskiej jogi: ile osób może zmieścić się na pick-upa i jaką częścią ciała można jeszcze zająć miejce na samochodzie lub dokoła niego.
Pojazdy są załadowane ludźmi i towarem do granic możliwości. Na przednich siedzeniach obowiązkowo 3, często 4 osoby, na tylnych – w najlepszym wypadku – 3, czasem nawet 7 osób. Liczne postacie na dachach samochodów, pakach ciężarówek i pick-upów, bagażnikach a nawet bocznych listwach pojazdów, owinięte zwiewnymi szatami i zawiniętymi w turbany głowami wesoło potrząsają się w intensywnym rytmie wybojów. Nierzadki jest widok rozklekotanego mercedesa w funkcji bush taxi, z urwanymi drzwiami, dyndającą rejestracją, przepełnionego hebanowymi ciałami w kolorowych szatach.
Jazda po afrykańsku również znacznie się różni od europejskiej. Mimo że teoretycznie obowiązują te same przepisy, ich interpretacja przez miejscowych jest dość swobodna co pozwala np. mijać poboczem samochody oczekujące na czerwonym świetle, wyprzedzać na tzw. trzeciego lub czołówkę (ufff, przeżyliśmy parę brutalnych akcji), z prawym kierunkowskazem skręcać w lewo, jako pieszy wchodzić pod nadjeżdżający pojazd, włączać się do ruchu z totalnego zaskoczenia, nie ustępować pierwszeństwa itp.
Drogi obszaru sahelu to barwna mozaika jeżdżących staroci i wraków, ludzi, wielbłądów, osłów, kóz i wołów, które w tej układance jakoś się dopasowują. Może nie zawsze, czego gorzką lekcję odebraliśmy na Route de l’Espoir (droga nadziei), zwaną mniej eufemistycznie traktem trupów.