Po 5 km ziemi niczyjej – posterunek policyjny w Mauretanii. Jest prawie 30° a czarny jak noc policjant zaklada na nasz widok skorzane rekawiczki. I jest bardzo oficjqlny, do momentu az dostaje pudelko herbaty i bryle cukru. Sami policjanci wydaja sie w porzadku, ale czarna robote odwalaja za nich „tajemniczy panowie”.
Na granicy znajdzie sie zawsze taki pan, ktory czy chcesz czy nie pomoze Ci wypelnic papiery i rozne deklaracje. Czasami jest pomocny bo poprowadzi od okienka do okienka. Nasz naciaga nas na jakies 20E. Mowi, ze jest policjantem ale jak to sprawdzic?
Do tego zielona karta nie dziala/obowiazuje w Mauretanii. Trzeba wykupic ubezpieczenie za kolejne 20E. Biorac pod uwage, ze za podwojne wizy wjazdowe zaplacilismy po 50E od glowy – wjazd do kraju trzeciego swiata kosztuje nas prawie 800pln…
Wskazowka dla podrozujacych po Mauretanii – warto wrobic kopie paszportow i papierow auta w ilosci 20-30 sztuk. Mniej wiecej tyle jest posterunkow na trasie do Mali i na kazdym lepiej zostawic taki papier niz byc spisywanym.