Inny świat. Wzdłuż rzeki Kolorado masa parkingów wśród zieleni. I grille. Grille w terenie, niepilnowane, stalowe. Stoją. Na skalnych ścianach ryty indiańskie – duchy, węże, ? antylopy.
Bez przewodnika turystycznego obstawiam, że „Potash” z drogowskazu wskazuje na kopalnię soli. I bingo. W górach, między czerwonymi piaskowcami znajdują się sztuczne zbiorniki, z których pozyskuje się sól.
Przejeżdżaliśmy przez strumień. Woda sobie ciekła wąskim strumyczkiem a po jego obu stronach kwitły białe kryształy soli.
Wielkie kamienie jak głowy na cienkich szyjach. Głazy warstwowane jak mega torty. Ewa skacze z miejsca na miejsce. Zdjęcie ze skałą, zdjęcie z kaktusem, zdjęcie na kamieniu, zdjęcie w podskoku, zdjęcie, zdjęcie, zdjęcie…
Tego dnia warto odnotować dwa spotkania:
1. z wiewiórką
2. z Damianem, który rano pożyczył nam auto a potem wynajął Jeepa i natknął się na nas w górach. I było to jedyne auto, które spotkaliśmy na trasie.