No i polecieliśmy. Wydawało mi się, że sympatyczny ze mnie chłopak i dobrze mi z oczu patrzy ale służby celne w Amsterdamie i Portland były innego zdania i zaproszono mnie na kontrolę narkotykową. Na ostatniej przesiadce chcieli przejrzeć nasze bagaże, już się zastanawiałem co powiedzą na moje torebki z bakaliami, ale u Tomka wykryto wcześniej kanapkę z serem holenderskim, wysiedzianą na trasie przez ocean. Celnik uśmiechnął się na jej widok i machnął na nas ręką.
Orzeszki doleciały do Moab 🙂