Zdarza się co niektórym podśpiewywać w terenie. W najbliższym otoczeniu nie będę nikogo wskazywał palcem (Jarku – pozdrawiam). Z Witkiem wybraliśmy się na jeżowce kredowe w rejon podkrakowski. Kiedyś przy ich poszukiwaniach przyszła mi do głowy melodia znanej kolędy i jakoś już tak w czaszce zostało – „Jeżu Malusieńki” śpiewane na różne głosy (żeby nie było zbyt obrazoburczo to dodam, że ograniczam się tylko do tych dwóch słów).
Kamieniołom w Rzeżuśni jest chyba obecnie największym odsłonięciem margli kredowych w obszarze krakowsko-miechowskim. Kiedyś to była bajka, ale eksploatacja została wstrzymana przed laty, ściany się osypują – generalnie trudno się do nich zbliżyć bez obawy czy coś nie spadnie na głowę. Mi spadło. Witka ominęło.
Żeby zdjąć amonita trzeba było usunąć wiszące nad głową zagrożenie.
A szczęśliwy znalazca amonita wygląda tak:
Starzy górale wspominają jak pracowała na miejscu koparka i skamieniałości się sypały ze ściany. Teraz trzeba włożyć w poszukiwania więcej pracy. A po całym dniu… kiełbaska! 😉