Miejsce akcji – Maroko, Erfoud
Siedzę w samochodzie, czekam na Pawła który wyskoczył po chleb do sklepu. Podchodzi jakiś pan, opuszczam szybę i zaczyna się dialog…
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Przyjechał pan z Hiszpanii?
-Ee-przecząco kręcę głową.
-Z Francji?
-Ee.
Z Niemiec??
-Ee.
-To może z POlski?
-Si! 😉
-Lubi pan piwo?
-Lubię.
-Chciałby się pan napić?
-Chciałbym.
-To ile butelek chce pan kupić?
-Nie chcę.
-Rozmawiajmy poważnie, mówi pan, że pan chce, a teraz pan nie chce…
-Nie dogadaliśmy się, nie chcę kupować.
-Aha. To w takim razie należy się dla mnie jakiś prezent z pańskiego kraju.
-Za co??
-Za SERWIS.