Tak sobie pomyślałem, że może ktoś trafi na bloga planując wyprawę do Mali. Spotkaliśmy po drodze wiele osób, które z miejsca polubiliśmy, a czasami chyba i my sami zostaliśmy obdarzeni sympatią. Napiszę o nich, bo warto do nich trafić…Niedaleko Mopti, w Sevare, znajduje się milutki hotelik prowadzony przez rodzinę Bedar Guindo. Dysponują oni kilkoma pokojami z klimatyzacją i łazienkami. Nie ma problemu z ciepłą wodą pod prysznicem, jest też na czym usiąść w toalecie. Pokoje czyste, łóżka z moskitierami, rodzina miła i nienachalna.
Szefem i głową rodziny jest Amadou. Charakterystyczne wyłupiaste oczy i ciągłe napady śmiechu. Zaraźliwego często…
Moussa – syn Amadou. Był naszym przewodnikiem po kraju Dogonów.
Halima, chyba najstarsza z córek. Wzięła od Pawła jako jedyna numer telefonu. I zadzwoniła razem z bratem kilka dni po naszym powrocie.
Nasz pobyt w Mali nierozerwalnie związany był z muzyką. Dosiadaliśmy się do grających ludzi, lub ludzie schodzili się gdy Paweł wyciągał bębny. W Seware mieliśmy okazję posłuchać brzmienia dogońskich „gitar”. Maison Des Artes było w tym czasie miejscem, gdzie schodzili się miejscowi muzycy szykujący się do dużego koncertu w Bamako.
gdyby ktoś potrzebował dokładnego adresu: 114, Banguetaba Sect III, Porte 377, Rue 106, Sevare, Mopti tel. (00223)21 420 853
Piotrze, widzę, że podjąłeś ambitne wyzwanie określenia stopnia pokrewieństwa poznanych Dogonów. Myślę, że Moussa nie jest synem, ale raczej bratem Amadou (rodzonym, ciotecznym albo stryjecznym), Halima zaś raczej rodziną ze strony jego żony (bratowa czy coś w tym rodzaju?). W tych wielodzietnych rodzinach są też spore różnice wieku między rodzeństwem. Mogę się jednak mylić, bo ak zauważyłeś, relacje między nimi są tam niewyraźne i często zaskakujące.
hmmm
to ustalmy, że po prostu rodzina 😉