Przeglądam zdjęcia i pomyślałem, że rozwinę kilka wczesnych wpisów na blogu. Dziś jedna z kartek pamiętnika zapisanego podczas wyjazdu do Brazylii.
Wreszcie wzięliśmy się za konkretną robotę. Zaokrętowaliśmy się na 3 noce w hotelu Veraneio Hampel i stąd mamy atakować najbliższą okolicę (najbliższą = odległość do 120km). Hotel malowniczo położony, można powiedzieć, że na odludziu, ale nie narzeka na brak gości. W sumie nic dziwnego jeśli się zauważy, że funkcjonuje od 1899 roku – renoma robi swoje. Można w nim wynająć przewodnika – przyrodnika i np. wyruszyć na fotografowanie ptaków. My na razie radzimy sobie sami. Światło nie jest najlepsze, dosyć ciemno jest w lesie i przy dłuższym czasie naświetlania obiekty wychodzą nieostre. Mamy nadzieję na poprawę pogody bo co trochę pada deszcz, sprzęt moknie i jest trochę za smutno. Robimy zdjęcia paproci drzewistych i araukarii. W hotelu jest grupa ornitologów z Niemiec i jest szansa, że załapiemy się na kolację z nimi.
W hotelu jest „szerokaśny” balkon. Można na nim usiąść w fotelu i przyglądać się przylatującym ptakom. Gospodarze umieścili na nim poidełka, do których przylatują kolibry.
Do wyłożonych w skrzynkach ćwiartek jabłek i kawałków bananów zlatują się więksi konsumenci.
Scenka1
Gerard: – zatrzymajcie się na chwilę, chce mi się sikać. Zatrzymujemy się – Gerard idzie w trawę, załatwia potrzebę, wraca do auta. Ruszamy. Po 3 sekundach: – zatrzymajcie się na chwilę. – Co się stało. – Wsiadł ze mną duży pająk.
Robert i Piotr śmieją się – ha, ha – olewają sprawę i jadą dalej. Po chwili Piotr otwiera z lekką paniką okno i wywala pająka, który lazł mu po ramieniu. Nawet nie był taki duży ale za to kolorowy.
Scenka2
Gerard smutny. Dlaczego? W pierwszy deszcz rozkleiły mu się buty. Nowe. Amerkańskie. Ma jeszcze polskie, nowe, trekingowe, do dżungli. Ale nie będzie już w nich chodził bo ślizgają się nawet na balkonie.
Gerard zawsze ubarwia wyjazdy