4 marca wylot

Bilety w kieszeni. Tyle razy tam jechałem, a teraz lecę – ciekawe jak to będzie. Ciekaweee… Pierwszy raz podróżuje do Maroka Damian. Zafunduję mu co się da – od jedzenia na ulicy, przez spanie na glinianym klepisku po zwiedzanie wanadynitowych biedaszybów.

Jutro siadam do zdjęć i robię odbitki dla sfotografowanych zeszłym razem przyjaciół i nowych znajomych. Na pewno poznam znów kogoś. Jak sobie poradzi mój kolega z zapamiętaniem dziesiątek Mohamedów? Nie mam pojęcia.

Już nie mogę się doczekać nocnego nieba w górach i wiatru na pustyni. El Mediki bierze leki jak obiecał więc skoczymy razem do nomadów i na „wykopki”. Gdy wyjeżdżałem ostatnim razem to ściskał mnie i mówił „Piotr – następnym razem  nie będzie bla, bla tylko pojedziemy razem w teren”. Ciekawe jak tam Ben przerobił front oberży. Może jest szansa, że brakło mu różowej farby? A syn Hadiży może już robi pierwsze kroki?

Wykupione bilety powrotne wymuszą na nas szybkie tempo podróżowania. Coś mi się wydaje, że znów nie będzie czasu na zjedzenie obiadu. Ale kurczakowi w Oued Zem – nie odpuścimy. Choćby dlatego, żeby można było Jarkowi wysłać sms’a z barowego stołka – „szkoda, że Cię tu nie ma”. Jestem pewien, że dostanie wtedy ślinotoku.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Maroko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *