Ostatnie dni były dosyć… ciężkie. Nieźle dokręcona śruba w temacie przygotowania koncepcji ekspozycji do GeoCentrum w Kielcach i kilka nocek zarwanych. Może nie zarwanych, ale źle przespanych… Ale od czwartku można było złapać trochę powietrza w płuca i wyskoczyć w teren. Co prawda wybór miejsca nie był przypadkowy – kamieniołom dewońskich dolomitów w Skałach koło Waśniowa, ale udało się przyjemnie spędzić dzień z rodziną.
Udało się zrobić trzy panoramy odsłoniętej ściany nim pojawił się smutny pan w kasku i wyprosił nas z terenu kamieniołomu. Na wystawę w Kielcach potrzebowałem jeszcze zdjęcie konkretnej warstwy z ramienionogami i na odchodnym udało się zrobić kilka ujęć.
Oprócz złotówki na zdjęciu widoczne są przekroje białych skorupek ramienionogów. To, że jest ich tak dużo i leżą tak upakowane ma świadczyć, że warstwa w której się znajdują jest zapisem sztormu sprzed około 350 milionów lat…
Potem rodzice grzebali w błocie za skamieniałościami oganiając się od komarów a dzieci zbierały jeżyny. Jednym słowem każdy był zadowolony. A potem bułka z szynką w jednej ręce a ogórek i pomidor w drugiej… Na dachu Defendera wiatr tarmosił włosy…