ufff. Chyba nikt się nie spodziewał, że w klasie turystycznej będziemy walczyć 11 godzin. Padające od kilku dni deszcze uatrakcyjniły przejazd w myśl zasady „im gorzej tym lepiej”. „Turystyk” odbywał się z licznymi przygodami – zerwany bagażnik, połamane lusterka i snorkele, pęknięty przegub, potłuczone lampy i poobrywane zderzaki. Nie można było narzekać na nudę 😉
Szybko rozdziewiczyliśmy śnieżnobiałego kinetyka. Potem powtarzaliśmy zabieg trzykrotnie. Szkoda utopienia Defa w torfowisku – straciliśmy godzinę czasu, ale jak już się idzie na całość…
Pozdrowienia dla wszystkich załóg, które wspierały się wzajemnie. Szczególne ukłony dla chłopaków z Ostrowca (Samuraj), którzy wytargali nas z torfowej pułapki. Dzięki!